Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna

 Pan i Pani Smith.
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Pią 12:06, 20 Mar 2009    Temat postu:

Odcinek 9.

Leokadia wyszła z łazienki ubrana w czarny podkoszulek naramiączkch i majtki w tym samym kolorze. Wolfgang spojrzał na nią.
-Mogłabyś ubrac piżame! -powiedział starając się na nią nie patrzec , niestety nie bardzo mu to wychodziło. Widok żony skąpo odzianej robił na nim niemałe wrażenie.
-Nie mam! W domu zawsze tak śpie. Obiecuje , że zakupie w najbliższym czasie. -powiedziała zadowolona że zrobiła na nim wrazenie.
-Idę do łazienki-mruknął. Gdy wyszedł, wykąpany i przebrany w piżamę Leokadia już spała. Podszedł bliżej i przykrył jej ramie kołdrą. Następnie sam wślizgnął się do łóżka.Czerwono włosa odwróciła się w jego stronę westchnęła przez sen . Niespodziewanie przysunęła się bliżej niego i położyła mu głowę na klatce piersiowej. Wolfi na chwilę znieruchomiał. Następnie przeniósł na nią swój wzrok. Gdy spała wyglądała tak bezbronnie i nie winnie, jak kobieta potrzebująca opieki i troski męzczyzny. Uniósł dłoń i dotknął jej czerwonych włosów. Poruszyła się delitaknie, przez moment myślał że się obudziała jednak tylko słodko jęknęła i wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Niepewnie objął ją i również zasnął. Do pokoju wparował Matrix i Lara. Pies wszedł na łóżko i położył się obok Leokadi. Lara widząc go nie chciała byc gorsza i połozyła się obok niego. Cała czwórka spała czekając na pełen emocji nowy dzień...

Konrad siedział w zatłoczonej restauracji w Nowym Orleanie, myślami i duchem był jednak zupełnie gdzie indziej...Myślał o młodej ślicznej kobiecie która niespodziewanie w najgorszych okolicznościach jakie można sobie wyobrazic wtargnąła do jego pustago nic nie znaczącego wcześniej życia. Nie chciał jej zostawic... Ale czy miał jakieś wyjście? Zrobił to co powinien zrobic już dawno. Wyjechał. Jeszcze kiedyś mu za to podziękuje.Tak przynajmniej sobie to tłumaczył. Uciekał tym sposobem od bolesnej prawdy. Jaka była prawda? Zakochał się w Amelii i przestraszył się tego nie możliwego i zakazanego uczucia. Stchórzył nie próbując walczyc. Tylko jaki jest sens walki która jest przegrana już na starcie?... Odpowiedź jest prosta żaden! Tylko idioci podejmują próbę bezsensownych starc w których wychodzą na jeszcze gorszych idiotów cierpiąc przy tym mocniej.
-Moze jeszcze nie wszytsko stracone?-powiedział sam do siebie. Nawet nie zauważył , że do stolika przysiadła się piękna blondynka.
-Hej. Jestem Keira-przywitała się posyłając mu zniewalający uśmiech.
-Konrad-przedstawił się chcąc byc grzeczny.
-Jesteś z Nowego Yorku? -spytała
-Aż tak to widac-uśmiechnął się.
-Też z tamtąd pochodze. Przyjechałam do Nowego Orleanu studiowac. A ciebie co tutaj sprowadza? -spytała pijąc jego drinka.
-Musiałem uciec. -przyznał się nowo poznanej kobiecie. Keira przyglądała mu się dłuższą chwilę.
-Przed czym?
-Przed uczuciem silnym uczuciem-dodał. Blondynka przysunęła sie bliżej niego spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się.
-Przed uczuciami nie ma ucieczki. Wszędzie pojadą za tobą, taki nie chciany pasarzer bez biletu. I nie ważne czy jest to miłosc czy nienawisc...
Rozmawiali tak jeszcze kilka godzin Konrad poczuł się przy niej swobodnie. W końcu wyszli z restauracji w swoim towarzystwie. Mężczyzna postanowił odprowadzic ją do domu.
-To tutaj-powiedziała pokazując na jeden z domów.
-Mieszkam parę przecznic dalej. Pójdę już.-powiedział i chciał odejśc jednak ona złapała go za rękę.
-Może... może wejdziesz do środka?
-To chyba nie jest najlepszy pomysł-powiedział odsuwając się od niej.
-Myślę, że za chwile zmienisz zdanie -powiedziała chwytając jego twarz w swoje dłonie i namiętnie całując.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skejtowa
Kandydat
Kandydat



Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 11:18, 13 Maj 2009    Temat postu:

Zacznę od tego, że czytałam twoje wszystkie telenowele, tyle, że na innym forum, gdzie nie jestem zarejestrowana... Pan i Pani Smith jest według mnie jedną z najlepszych twoich produkcji. Wink
Perypetie Wolfiego i Leo są świetne. Uwielbiam te ich kłótnie, są genialne. ;D Pozwolę sobie zaspoilerować i powiedzieć, że w późniejszym czasie chciałam zabić Molly, normalnie nie znosiłam tej baby, wszystko mi psuła xD Chociaż tę telenowelę już czytałam to z wielką chęcią przeczytam ją jeszcze raz, tym razem tutaj. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Czw 19:45, 14 Maj 2009    Temat postu:

Dzięki za komentarz ;* Ja nie wiem co Wy chcecie od Molly Very Happy
Pan i Pani Smitth to jedna z moich lepszych produkcji, sukcesu takiego jak Zamieńmy się żonami nie udało mi się jednak powtórzyć...

Odcinek 10

Kto ma złą żonę, tego piekło rozpoczęło się już na ziemi.

-Co ty robisz?-spytał Konrad odrywając się od Keiry .
-Nie podobam ci się?-powiedziała zawiedziona.
-Nie o to chodzi. Jeteś piękna...
-Ale nie jestem Nią? Tak? Wiesz co? To było bez sensu przepraszam cię-powiedziała i odeszła.

Do sypialni państwa Smith zawitały pierwsze promienie słońca. Leokadia i Wolfgang spali w najlepsze. Pierwsza obudziła się kobieta. Otworzyła jedno oko i od razu poczuła że coś jest nie tak. Nie leżała na swojej poduszce, czyjaś dłoń znajdowała się na jej odsłoniętych plecach... Zaraz.... to były chyba dwie dłonie. Chwila... jeżeli nie leżała na swojej poduszce to gdzie? Jeżeli nie dotykała swoich własnych pleców to kto? Odpowiedź była prosta.Leżała w ramionach swojego męża Wolfganga Smitha.
-Aaaa!-zaczęła krzyczec. Wolfgang wstał jak oparzony na równe nogi. Następnie z szafki nocnej wyciągnął broń.Leokadia przestała krzyczec i zaczęła się śmiac.
-Wiesz , że jesteś idiotą?Myślisz , ze gdyby ktoś tutaj przyszedł budziłabym cię? Jestem profesjonalistką -powiedziała. Nagle zerknęła na drugą stronę łóżka i znowu zaczęła krzyczec.
-Co! Co! ten pies i moja kotka robią razem w tym łóżku?!!! -spytała patrząc na Lare i Matrixa którzy spali w najlepsze na miejscu Leo. Kotka położyła łapki na szyji psa jakby go tuliła.
-O Boże! -tylko tyle zdążyła powiedziec Leokadia po czym osunęła się na łóżko.
-Leo! Żyjesz?-spytał Wolfi , podchodząc do niej z bronią której nie zdążył jeszcze schowac.
-Leokadio Smith! Przestań udawac!-powiedział tym razem stanowczo. Jednak kobieta milczała i miała zamknięte oczy. Usiadł na niej okrakiem i zaczął klepac po jej policzkach. Otworzyła po woli oczy. Spojrzała na broń którą Wolf trzymał w drugiej dłoni.
-Aaaaa!-podskoczyła jak oparzona i otworzyła swoją szafkę nocną aby również wyjąc broń. Wolfi roześmiał się.
-Też jesteś idiotką. Myślałaś że chcę cię zabic?
-Nie zdążyłbyś! -powiedziała zmieszana. -Ale skończmy temat i powiedz mi dlaczego w nocy spałam... spałam tak blisko ciebie!?
-No to ty powinnaś wiedziec to najlepiej. Nie martw się nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie. Tobie chyba też nie....
-Co? ! Wypraszam sobie!.... To .. to wina twojego psa! Po co się pcha na moje miejsce ! Nie chcę go widziec w nasz.... w tej sypialni!
-Ok... w takim razie też zapomnij o tym że twoja kicia bedzie tutaj spała.
-Zawsze z nią śpie! Jak śmiesz! -krzyknęła
-Nie chcesz tutaj Matrixa to ja nie chce jej. Będziemy spac sami. -powiedział zadowolony i podszedł do szafy aby wyjąc z niej rzeczy do ubrania. Leokadia zagrodziła mu do nich dostęp tak że stali blisko siebie.
-Jeszcze jakiś problem?-spytał cicho Wolfi mierząc jej ciało wzrokiem.
-Nie gap się tak.-powiedziała Leokadia bez pewnosci w głosie.
-To idź sobie stąd.
Ubrała szlafrok i zeszła na dół, aby przygotowac śniadanie. Po chwili zobaczyła Wolfganga.
-Wychodzisz?-spytała niby od niechcenia.
-Mam taką małą robotę. -powiedział szukając swoich kluczyków od samochodu.
-Może mogę ci pomóc?-spytała Leokadia.
-Nie. Dam sobie radę. Ty obserwuj dom wroga.
-Wolfi! Wiem co mam robic. Jutro pojdę tam po szklankę soli.
-Dobry pomysł. Idę, nie wiem kiedy wrócę. -powiedzial podchodząc do drzwi.
-Wolfgang!
-tak?
-Uważaj na siebie. -powiedziała niby od niechcenia mieszając w misce z płatkami.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
-Ty też na siebie uważaj. Nie mdlej! Gdy wrócę nie mam zamiaru robic ci sztucznego oddychania.-powiedział
Leokadia spojrzała w jego stronę.
-Idź już bo się spóźnisz i ofiara ucieknie.
-Pa.-powiedział i opuścił dom. Leokadia została sama. Długo myślała o swoich relacjach z nim. Raz potrafili kłócic się o głupoty a za chwilę potem rozmawiac jak dobre, zgodne małżeństwo. W głowie zadała sobie pewne pytanie. "Czy był jej obojętny?" Odpowiedź brzmi "Nie"

Tym czasem Konrad wrócił z Nowego Orleanu...


Odcinek 11

Konrad wrócił do domu jeszcze przed południem. Gdy wszedł do środka powitała go Karolina-służąca zajmująca się Amelią.
-Jak dobrze, ze pan już wrócił!-powiedziała szczęśliwa. Konrad podszedł do niej i przytulił ją. To właśnie ona zastąpiła mu matkę, gdy ta odeszła bez słowa. Nigdy nie mógł tego zrozumiec..
-Co u Amelii? -spytał od razu
-Cały czas się o pana wypytywała. Na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech. Z jednej strony cieszył się z tego że ona o nim pamięta a z drugiej wolałby żeby zapomniała. ... tak w końcu było by lepiej i dla niego i dla niej.
-Zrobiłaś to o co prosiłem?
-Tak kupiłam jej ubrania i parę książek o które mnie prosiła.
-Wspaniale. Chcę, zeby czuła się tu dobrze na miarę możliwości, a przede wszytskim bezpiecznie.
-teraz kiedy pan wrócił na pewno będzie dobrze. -powiedziała
-Nie rozumiem?
-Mam wrażenie.... że panienka Amelia stęskniła się za panem.
Konrad próbował ukryc wzrok rozglądając się na boki.
-Boże! Jak panu się oczy świecą. -powiedziała klaszcząc w dłonie.
-Pójdę na górę. -powiedział. Nie chciał ciągnąc dłużej tej rozmowy. Nikt nie znał go lepiej niż ona. Gdy znalazł się na górze zatrzymal się pod drzwiami swojej sypialni. Nie miał odwagi żeby porozmawiac z Amelią. Nie potrafiłby spojrzec jej w oczy. Oddalił się od drzwi i poszedł do gabinetu ojca.

Dochodziła 19 Leokadia nerwowa chodziła po salonie oczekując przyjścia męża.
-Gdzie on do cholery jest? -spytała Matrixa który siedział na kanapie i przyglądał się jej.
-Miałbyc po południu jak coś mu się stało....Poszła szybko do sypialni i chwyciła do ręki telefon. Wybrała numer Wolfganga.Po chwili zorientowała się , że jego komórka leże na stoliku. Podeszła bliżej i odblokowała ją.
-Nie! Co ja robie!? Przecież nie moge mu grzebac w telefonie!.. zaraz a jeśli coś mu się stało....i potrzebuje mojej pomocy...-myślała przegryzając dolną wargę.
Po dłuższych rozważaniach sprawdziła SMS-y. wynikało z nich, że jej mąż otrzymał tajne zlecenie podczas którego miał zabic właściciela domu publicznego na terenie opuszczonego basenu w najgorszej dzielnicy. Leokadia zdążyła już ją poznac bardzi dobrze. Sama przyjmowała podobne zlecenia. Niby nic strasznego a jednak... Na zamartwianiu się i wyglądaniu przez okno spędziła jeszcze godzinę. Poczuła, ze dłużej nie wytrzyma. Ubrała swoją skórzaną kurtkę do której schowała broń. Raem z Matrixem wsiadła w taksówkę . Po czasie znalazła się pod swoim mieszkaniem spod którego wzięła auto.
-Wsiadaj!-rozkazła psu który od razu wykonał jej polecienie. Sama zaś zasoadła za kierownice i ruszyła na poszukiwania Wolfa.

[link widoczny dla zalogowanych]

W jej oczach pojawiły się lzy. Nie potrafiła tego wytłumaczyc. Nigdy nie płakała. Wytarła je natychmiast. Gdy znalazła się na miejscu krople deszcze zaczęły uderzac o dach i szybę samochodu. Sprawnym ruchem wysiadła. i wypuściła na zewnątrz Matrixa.
-szukaj swojego pana!
Ruszyli w głąb ciemności. Leokadie nigdy nie przerażało to miejsce jakoś szczególnie. Teraz bała się, że właśnie tutaj zastanie martwego męża. Na niebie pojawiły się się błyskawice. Chwile póżniej zagrzmiało. Odwróciła się za siebie i podskoczyła na widok cieni mrocznych drzew. Chwilę później zaczęła się śmiac z wlasnej głupoty.
Razem z Matrixem zbadali cały teren
-Powiedz mi gdzie ja mam go szukac?-spytała bezradnie przemoknięta do suchej nitki. W końcu poddała się i postanowiła wrócic do nowego domu. Samochód zaparkowała na chodniku i razem z Matrixem po wolnym krokiem ruszyli w stronę domu. Załamana Leokadia usiadła na wejściowych schodach i przytuliła się do psa. Po policzkach popłynęly łzy prawie nie widoczne na deszczu. W pewnej chwili usłyszała że drzwi od domu otwierają się.
-Leokadia?Co ty tu robisz. Zaraz się przeziębisz-powiedział Wolfgang na którego rzucił się Matrix. Kobieta wstała natychmiast po czym spojrzała na całego i zdrowego męża.
-Nienawidzę cię, nienawidzę!!!!-wykrzyczala okładając go pięściami.
-Dlaczego mi to zrobiłeś?Ja tu czekalam martwilam się o ciebie-mówiła w szale.Pod wpływem emocji i impulsu nie trudno było skłonic ją do szczerości.
-Szukałam cię wszędzie!Miałeś byc po południu. Byłam nawet nad tym basenem!!!Krzyczała nadaj bijąc go. Wolfi coraz więcej rozumial z jej krzyków. Chwycił ją za nadgarstki.
-Już dobrze. Jestem-powiedział spokojnie. -Chodźmy do środka cala się trzęsiesz. Gdy weszli do salonu Wolfi podał żonie koc. Kobieta okryla się nim szczelnie,nie mogąc jednak powstrzymac dreszczy. Wolfgang ukucnął przy niej. Chciał nawet chwycic jej zmarznięte dlonie , ale powstrzymal się obawiając się jej reakcji.
-Odwołano zlecenie. Wiesz, ze to czasem się zdarza. Pojechałem za miasto, skakałem na bungee. Uwielbiam sporty ekstremalne. Gdybym wiedział, ze będziesz się tak martwic zadzwoniłbym.
Leokadia spoglądała w jego orzechowe oczy przesiąknięta troską i poczuciem winy.
-telefon też zostawiłeś w domu. -powiedziała po czym udała się na górę do łazienki . Napuściła do wanny wody. Oczy strasznie je piekły od łez. Miała wrazenie, ze wyszła na idiotkę, chciała teraz to jakoś odkręcic.

Konrad uchylił drzwi swojego pokoju i wszedł do środka. Na łożku spała Amelia.Wybrał tą porę, aby ją zobaczyc. Wiedział że będzie teraz spała i że nie będzie musiał odbywac trudnych rozmów które będą raniły i jego i ją. Usiadł na brzegu łożka. Księżyc dawał jedyne światło w pokoju. Idealnie oświetlał twarz dziewczyny. Konrad po woli uniósł dłoń i odgarnąl z jej twarzy kosmyk wlosów. Zdołal zauważyc , ze wszytskie ślady pobicia dawno zniknęły. Dotknął opuszkami palców jej delikatnej twarzy. Amelia poruszyła się a następnie otworzyła oczy.
-Konrad! -krzyknęła siadając na łóżku. Chłopak położyl sobie palec na ustach.
-Obudzisz cały dom-powiedział i udał się w stronę drzwi. jednak Amelia zagrodziła mu do nich drogę. Patrzeli sobie w oczy próbując nacieszyc się swoim widokiem..
-najpierw jesteś dla mnie taki... dobry a potem wyjeżdzasz bez słowa. Zostawiasz mnie tutaj ja nie wiem co się dzieje.... -powiedziała smutno. Konrad wiedział, że nadszedł czas aby wyjaśnili sobie wszystko.
Usiadł z powrotem na łóżku i wskazal Amelii miejsce obok siebie.
-Musiałem uciec. Uwierz nie chciałem cię zostawic.Ta cala sytuacja przerosla mnie... -mówił patrząc przed siebie.
-Uciekłeś przede mną?
-Tak.
-Ale wróciłeś i jesteśmy teraz tutaj razem.
-Wiesz dlaczego? Ja.... nie mam siły, żeby trzymac się z dal;a od ciebie. -powiedział patrząc jej w oczy. Amelia poczuła dreszcz i uśmiechnęła się lekko.
-Więc nie rób tego. Bądź przy mnie. -wyszeptała. Konrad wstał energicznie i podszedł do okna.
-Nie wiesz co mówisz To co do ciebie czuję.... Sam nie wiem jak to określic. Przecież nie powinniśmy się do siebie przywiązywac.
Nawet nie wiedział kiedy Amelia znalazła się tuż przy nim i położyła mu dloń na ramieniu.
-Moeż i nie powinnyśmy ale to już się stało. Jesteśmy do siebie przywiązani bardziej niż ktokolwiek.
-Taka obsesja-powiedział Konrad odwracając się w jej stronę.
-Mylisz pojęcia. -odpowiedziała Amelia.
-Tak myślisz?-spytał przybliżając się do niej.
-Myślę... myślę, ze to miłośc wyszeptała prosto w jego usta.
-jak zwał tak zwał , ale to chyba trafne określenie i lepsze niż obsesja. -powiedział zatapiając dłonie w jej włosach. Amelia nieśmiało dotknęła jego twarzy. Następnie musnęła wargami jego usta.Konrad odsunął się od niej.
-Pójdę już. Pora spac. -powiedział po czym opuścił pokój.
-Znowu uciekasz!-krzyknęła za nim Amelia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ka$
Początkujący
Początkujący



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 16:21, 29 Lip 2009    Temat postu:

Debi ja chcę 12 Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzieło szatana
Uczestnik
Uczestnik



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Forks

PostWysłany: Czw 12:12, 30 Lip 2009    Temat postu:

Odcinek 12-część 1

Leokadia wyszła właśnie z łazienki. W sypialni natknęła się na Wolfganga. Ominęła go potrącając celowo ramieniem i podeszła do okna. Chwyciła lornetkę i obserwowała dom wroga. Prawdę mówiąc nie bardzo ją to interesowało. Wolfi stanął obok niej i zrobił to samo.
-Działo się coś dziś? – spytał
-Nie. Chociaż zauważyłam, że jakiś chłopak przyjechał sądząc po opisie jego syn-powiedziała w dalszym ciągu patrząc przez lornetkę. Obydwoje nie mieli chęci na pracę . Leokadia spojrzała na niego i postanowiła powiedzieć mu coś .
-Słuchaj! Naprawdę nie obchodzi mnie to co się z tobą działo, gdzie chodzisz , skąd skaczesz a nawet czy cię zabiją....Myślałam, że coś ci się stało i szlag trafi naszą wspólną robotę ! Chyba wiesz ile kasy z tego dostanę?! Nie możesz tak po prostu znikać-powiedziała jednym tchem. Nie zważała na to , że właśnie w jego oczach wyszła na potworną materialistkę jaką nigdy nie była.
-No patrz... a ja myślałem , że się martwisz, że czekałaś na mnie a tobie tylko chodzi o pieniądze...-powiedział zawiedziony. Poczuł się jak idiota. Przez te parę chwil wyrażał nadzieję, że ona się o niego martwi.
-Haha-zaśmiała się sztucznie. –Przecież jesteś dla mnie całkowicie obcy. Jak mogłabym się o ciebie martwić... myślę-dodała pośpiesznie- że ty o mnie też byś się nie martwił w końcu nie jesteśmy kochającym się małżeństwem po za tym ludzie naszego pokroju nie powinni się przywiązywać do niczego ani nikogo na dłużej niż pięć sekund...-dokończyła. Skoro tak grała Wolfgang również postanowił zachować zimną krew.
-Dobrze, że zaraz po tej całej akcji weźmiemy rozwód tak szybko jak się pobraliśmy, a i pamiętaj, że kasą dzielimy się na pół.-powiedział grożąc jej palcem.
-Wiem! Nawet połowa tych pieniędzy starczy mi na całe życie. –powiedziała wchodząc do łóżka. –Nie kładziesz się ?-spytała męża.
-Chyba nie masz ochoty na moje towarzystwo po za tym nie chce już żadnych porannych awantur.-odpowiedział po czym wziął swoją poduszkę i wyszedł z sypialni, niechcący trzaskając drzwiami. Leokadia została sama. Chwilę rozmyślała nad tym co powiedziała Wolfiemu i nad tym co on jej powiedział. Następnie usnęła.
Wolfgang natomiast położył się na kanapie w salonie, która jak od razu zauważył, nie nadawała się do snu. Długo męczył się , parę razy przekręcał , poprawiał poduszkę, a nawet raz spadł na podłogę. Nawet nie zauważył kiedy zaczęło świtać. Wstał z kanapy. Bolała go każda kość jaką tylko posiadał. Poszedł go kuchni, aby przygotować śniadanie. Z szafki wyjął jeden kubek-kwestia przyzwyczajenia, chwilę później po przemyśleniu wyjął drugi. Przygotował trochę kanapek i nawet nie zauważył Leokadii stojącej w drzwiach. Przeniósł na nią wzrok. Musiała mu to zrobić! Stała oparta o framugę w samej bieliźnie, przegryzając dolną wargę i bawiąc się kosmykiem włosów. Wyobraźnia mężczyzny pracowała jak szalona. Chciał ją mieć i chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo. Tu i teraz. Móc pieścić jej ciało czuć zapach jej skóry...
-Myślałam, że cię nie ma-powiedziała Leokadia wychodząc z kuchni, po chwili wróciła do niego ubrana w szlafrok.
-Zrobiłem śniadanie zjedz ze mną-powiedział odsuwając jej krzesło.
-Jak ci się spało?-spytała Leokadia.
-Całkiem dobrze-skłamał.
-No tak... faktycznie ta kanapa jest taka wygodna –powiedziała ironicznie pijąc kawę.
-O co ci chodzi!?-krzyknął zdenerwowany. Z każdym dniem stawał się bardziej nerwowy. Czasem sam zastanawiał się gdzie jest ten dawny spokojny człowiek za jakiego się uważał jeszcze parę dni temu.
-O nic. Było trzeba zostać w sypialni. Tam miałbyś wygodniej. –powiedziała.
-Dzięki. Raz z tobą spałem to mi starczy. No chyba, że tak nalegasz...-powiedział uśmiechając się głupkowato.
-Nie! Sam tego chciałeś dziś to ja będę spała na kanapie!!!.-powiedziała nie zbyt zadowolona ze swojego pomysłu.
-Skąd ten pomysł?!
-Żebyś nie myślał że zależy mi na spaniu z tobą!. –powiedziała radośnie.
-Jesteś kobietą nie musisz... ja mogę spać na tej cholernej kanapie! Uwierz mi...-nie zdążył dokończyć, bo usłyszeli pukanie do drzwi...
_________________


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dulcemariamireina.fora.pl Strona Główna -> Więcej o NAS / Nasze opowiadania/telenowele / Romans / Dramat / Zapomniane, zaniedbane opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin