|
|
Autor |
Wiadomość |
AryaxD
Kandydat
Dołączył: 16 Maj 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z wariatkowa.
|
Wysłany: Sob 19:23, 16 Maj 2009 Temat postu: Miłość bez tytułu. Odcinek 2 - 23.05. |
|
|
A więc muszę dodać, że to opowiadanie/telka ( jak kto woli) jest mało ambitne. Bo muszę dodać, że napisałam 4 odcinek 18 kwietnia i od tego czasu kompletnie nie mam weny, bo przydałby się jakiś inny wątek niż Los A w tym, a ja nie potrafię, bo wiem,że to wyjdzie beznadziejnie. Dodaję to takze na tym forum, i proszę Was o opinie jak dodam wszystkie 4 odcinki czy warto by było wprowadzic nowy wątek ( myślałam jak już że Vondy ) mniej udany niż ten główny, czy zostawić tak jak jest.
Czyli w skrócie to opo/telka opowiada o losach Los A ( xD ) po rozpadzie RBD. Imiona nie zmienione, nic, a nic nie zmienione, moja wyobraźnia zadziałała w marcu i tyle. Wstępnie to mialo być tak że np. 3 odcinki opowiadające o jednej historii, następne 3 o innej, dlatego 1 odcinek jest tak rozbity częściowo i czasowo.
Choć na początku wydaje się, że sielanka ma zamiar trwać wiecznie to dodam że w 5tym odcinku planuje już na serio zacząć z powolnym rozsypywaniem sielanki ( zwlekam z tym 2 odcinki już.! )
No to tyle na wstęp.
Kwiecień 2009.
Właśnie w tym miesiącu RBD, cudowna szóstka przyjaciół ma się spotkać ostatni raz, na koncertach pod nazwą „RBD”. Czy oni są tylko przyjaciółmi ? Może jakaś dwójka z tej szóstki czuje do siebie coś więcej ?
Anahi była po części szczęśliwa. Kochała RBD, ale uwielbiała doświadczać nowe rzeczy, tak też teraz miało się stać – solowa kariera wokalistki. Tęskniła za przyjaciółmi, jednak najbardziej za Poncho…Nie widziała go już kilka miesięcy i strasznie tęskniła. Kochała go, choć tłumiła to w sobie, twierdząc ze to miłość po przyjacielsku, braterska, nic więcej. Wmawiała sobie że najbardziej na świecie kocha Rodriga, i kropka.
Any właśnie szła do swojego ulubionego sklepu odzieżowego. Był słoneczny i ładny dzień, ale nie spodziewała się że dziś spotka Jego. Patrzyła na drugą stronę ulicy, gdy nagle…BUM!
Podniosła wzrok do góry.
-Poncho?! – uradowana wykrzyczała to na całą ulicę.
- Any? – na twarzy Poncha od razu zagościł ogromny uśmiech i od razu przytulił „siostrę z zespołu”.
-Jak się cieszę! Co ty tu robisz? Myślałam że przylecisz najwcześniej dzień przed koncertem…
-Przyleciałem wcześniej by się z Wami zobaczyć – Poncho popatrzył na Annie z czymś…z czymś w oczach czego nie dało się określić. Każdy upierałby się że to miłość, ale on mówił że nie…
Any uśmiechnęła się.
-Pójdziemy dorestauracji? Mamy dużo do obgadania – zaśmiał się Poncho, i nie czekając na jej odpowiedź pociągnął ją za rękę w stronę lokalu.
W restauracji miło spędzili czas. Z pozoru wyglądali jak dwójka przyjaciół, ale to było coś więcej… Miło rozmawiali, aż do pewnej chwili… Ich spojrzenia spotkały się…było w tym widać pełno chemii, uczucia, pożądania, tęsknoty…Więc dlaczego nie byli razem? Oboje cierpieli, nie będąc razem, choć żadne z nich nie wiedziało, że cierpi…
-Coś jeszcze ? – pełną miłości chwilę przerwała im kelnerka, która właśnie podała dania, które zamówili.
- Nie, już nic..- odparli razem nieco zawstydzeni zaistniałą sytuacją.
część 2 ( na innym forum dodawałam te czesci osobno, tutaj razem. )
3 miesiące później
Każde z RBD żyło już własnym życiem. Choć dalej się przyjaźnili, ich drogi życiowe oddalały się od siebie każdego dnia…
Poncho właśnie leciał samolotem do Meksyku. Skończył kręcić kolejny film w Ameryce Południowej, teraz miał zacząć grać w serialu w Meksyku . Był szczęśliwy, bo robił to co kochał najbardziej. Ale czegoś mu brakowało, czuł wciąż jakąś pustkę w sercu, której przyczyny nie mógł określić.
Samolot wylądował na miejscu. Pasażerowie zaczęli wstawać z miejsc, Poncho wiedział co czeka na niego na lotnisku – tłum dziennikarzy i fanów.
Tymczasem fani traumy „Los A” byli zrozpaczeni. Na nagłówkach wszystkich gazet widniał napis „ Anahi Puente potwierdziła plotkę o jej ślubie z Rodrigo Ruiz de Teresa”. Tak – to była prawda. Trauma nazywana przez fanów „Rodriany” planowała swój ślub już za tydzień.
Poncho, który przed chwilą został uwolniony od dziennikarzy i fanów przystanął przy kiosku koło lotniska. Rzucający się napis jednej z gazet nie przeoczył jego wzrok. Przystanął i wziął gazetę do ręki. Ostatnio był zapracowany i nie był na bieżąco co dzieje się u jego przyjaciół.
Nie wiedział co poczuł. Ukłucie w sercu rozniosło się po całym jego ciele.
Nie, przecież między nami nic już nie ma. Nie ma czym się przejmować.
Jego myśli w umyśle nie zgadzały się jednak z tym co czuł w sercu. Czuł cholerny ból, że ją stracił. Że stracił ją tak łatwo, a teraz ma już stracić na zawsze. Odłożył gazetę na stojak z gazetami i poszedł dalej. Nie chciał się tym przejmować, nie chciał się dowiedzieć co czuje do niej naprawdę.
W skrzynce pocztowej czekały na niego listy. Wśród nich było zaproszenie na ślub.
Już za tydzień…- szybko odgonił jednak swoją niedokończoną myśl. Stary weź się w garść, jesteście przyjaciółmi i tyle.
U młodej pary trwały przygotowania do ślubu. Any wiedziała, że kocha Ratę. I choć myślała, że tak jest, tak nie było. Nie dopuszczała do siebie myśli, że jest inaczej. Że w głębi serca, duszy, kocha kogoś innego.
Tydzień później
- Gdzie są moje buty gdzie one są ?! – tak, te okrzyki dochodziły z garderoby spanikowanej Any. Choć przygotowania do ślubu nie zaczęły się dzisiaj, były kłopoty, choćby jak zagubione buty.
Po 2 godzinach była już gotowa, i pojechała do kościoła.
A Poncho ? Właśnie przed 15 minutami się obudził. W tempie ekspresowym zebrał się i po 30 minutach dojeżdżał już do kościoła.
Any zaczęła się denerwować. Właśnie do tej chwili była przekonana że kocha Rodriga i chce z nim spędzić resztę życia.
To pewnie każdy ma takie obawy tuż przed wypowiedzeniem tej formułki, na pewno każdy… - pocieszała się w myślach. Ale tym razem tak nie było. Kochała kogoś innego, choć myślała że to uczucie dawno wygasło.
- Anahi Puente, czy chcesz mieć za męża tego oto Rodrigo Ruiz de Teresa ? – padło pytanie księdza. Wszyscy zgromadzeni czekali na jej „tak”, i zastanawiali się czemu jeszcze tego nie wypowiedziała.
Do kościoła właśnie dobiegł Poncho, i zobaczył z daleka ją z nim. Poczuł coś dziwnego. Ogromny ból rozdzierający mu serce. Teraz, gdy było już za późno zdał sobie sprawę że ją kocha. Nie wszedł do środka Wszedł cicho jedną nogą, ale jak jeszcze nikt go nie zauważył cofnął się i wyszedł. Z tymże, jednak ktoś go widział. Anahi Puente, na której „tak” czekał prawie każdy, gdy spanikowanie rozglądała się po sali zauważyła go. Człowieka, którego kocha. Zauważyła coś jeszcze. Jego spojrzenie. Spojrzenie przepełnione bólem, miłością…
Spojrzenie, które mówiło, że ją kocha. Że ją kocha całym swoim sercem. W Any coś pękło. Uświadomiła sobie to samo, co Poncho uświadomił sobie przed chwilą. Kocha go. Skrywała to tak długo w sobie, tłumiła pod pretekstem że to miłość przyjacielska. Że uczucie, które czuła do niego już dawno wygasło. Jej oczy napełniły się łzami. Nie chciała zranić Rodriga, ale musiała podjąć szybką decyzję : nie zranić go i samej być nie szczęśliwą, czy zranić i być szczęśliwą z Ponchem ? Co miała wybrać? Jedną z najtrudniejszych decyzji w jej życiu miała podjąć teraz, w ciągu kilku sekund.
- Nie. – powiedziała twardo, a wszystkim na Sali szczęki opadły w dół z wrażenia. – Nie. Nie mogę za Ciebie wyjść, Rodrigo. Przepraszam. – powiedziała i zanim ktokolwiek zdążyłby ją złapać, uciekła ze łzami płynącymi po policzku z kościoła. Skręcając w prawo za kościół, wpadła na człowieka którego kochała. On też właśnie ocierał łzy ze swojego policzka. Podniósł wzrok, i zobaczył, że osoba która się z nim właśnie zderzyła, to Ona.
-A…Any ?
-Poncho, przepraszam, wiem, to znaczy nie wiem, nie wiem jak ci to powiedzieć, tak długo to skrywałam w sobie, Poncho ja… - zaczęła mówić szybko, i gdy miała wypowiedzieć te dwa słowa, zacięła się.
-Tak ?
- Ja… ja Cię kocham… - wypowiedziała szybko i wtuliła się w niego. Obojgu popłynęły łzy z oczu.
-Any… ja…ja Ciebie też.- odparł jednym tchem i wziął ukochaną na ręce i zaczął biec.
-Poncho co ty wyprawiasz? - powiedziała zdezorientowana Annie.
- Chyba wyobrażasz sobie teraz te tłumy papparazzi po tym co się stało prześladujące cię non stop ? Więc jeśli tak to musimy uciec, gdzieś gdzie nie jesteśmy tak znani jak tu, na kila dni, aż to ucichnie.
-Kocham Cię – powiedziała ponownie, tym razem w 100% pewna tego co mówi. Po 30 sekundach oboje znaleźli się w taksówce, która zabrała ich na lotnisko, skąd mieli uciec gdzieś, gdzie nikt ich nie znajdzie, gdzie będą mogli się cieszyć sobą we dwójkę i nadrobić stracony czas, w którym kochali siebie, ale ukrywali to.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AryaxD dnia Sob 19:15, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
claudia912
Hello Kitty
Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 2254
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Bajka, obok Koko-Bongo
|
Wysłany: Nie 0:48, 17 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Pati,ty wiesz,że mimo iż główni bohaterowie to Loski,to i tak czytam to i będę czytać
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AryaxD
Kandydat
Dołączył: 16 Maj 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: z wariatkowa.
|
Wysłany: Sob 19:14, 23 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
2
Siedzieli obok siebie w samolocie w samolocie prowadzącym do Cannonvale ( Australia). Co się tak naprawdę wydarzyło ? Zamiast pokierować się rozumem, pokierowali się sercem. Nie wiedzieli czy tego pożałują, ale uczucie, które ich łączyło było warte tej gry.
Any patrzyła przez okno, za którym białe obłoczki zakrywały widoki. Myślała o tym co się wydarzyło, co będzie teraz…
- Any? – z zamyślanie właśnie wyciągnął ją Poncho.
- Tak ? – popatrzyła na niego swoimi najpiękniejszymi oczami we wszechświecie. Mimo obaw, jej spojrzenie było przepełnione miłością i szczęściem, uczuciami, które potrafiła doznawać tylko przy nim.
- W sumie to powinniśmy porozmawiać… to co się stało…Żałujesz, że powiedziałaś nie ? – zapytał ją.
- Nie żałuję. Kocham cię całym sercem, nie wiem jak mogłam stanąć przed ołtarzem z kimś innym niż z tobą… - słysząc te słowa Poncho skradł jej całusa.
- Wiesz, gdy zobaczyłem cię ..tam w kościele… poczułem jak cię tracę, wszystko odrodziło się we mnie na nowo, te uczucia co czułem do ciebie wtedy…jak byliśmy razem… tak jakbym nagle sobie przypomniał, że cię kocham…
- A ja gdy zobaczyłam cię… miałam to samo… ale nie wiedziałam co mam zrobić… bo nie chciałam zranić Rodriga, w końcu on nic nie jest winny że kocham ciebie, a nie jego…- Poncho przytulił ją czule do siebie całując w czoło.
- Kocham cię – powiedział.
- Ja ciebie też – powiedziała swoim głosem „bebe” i uśmiechnęła szeroko.
- A chcesz być ze mną ? Może nie chcesz? – zaczął droczyć się z nią Poncho.
- Głuptasie! Oczywiście, że chcę ! - Para splotła swoje dłonie, a już za kilka godzin byli na miejscu.
Szli plażą wtuleni w siebie. Teraz nareszcie mogli nacieszyć się sobą. Chociaż przez cały czas od rozstania się utrzymywali ze sobą dobre kontakty, dopiero teraz mogli okazać sobie to co czuli do siebie cały ten czas. Ludzie widząc ich zazdrościli im tej miłości, która tym którzy nie lubią słodkości mogła wręcz przeszkadzać.
Położyli się wciąż wtuleni na białym piasku. Było już ciemno, wokół zero ludzi. Pełen romantyzm.
Patrzyli na siebie z ogromną miłością.
- Wiesz, że cię kocham ? – zapytała.
- Tak? A jak bardzo?
- Najbardziej na świecie – powiedziała znów swoim głosem „bebe” .
Zaczęli się całować. Z początku delikatnie, ale z każdą sekundą coraz bardziej zachłannie. Z coraz większą namiętnością, pożądaniem... z każdą chwilą mieli na sobie coraz mniej ubrań, aby po chwili ich ciała połączyły się w jedność… Spragnieni siebie, swoich pocałunków, pieszczot, po tak długim czasie…w końcu połączyli się w jedność, przez miłość… Przez uczucie, które do siebie czuli, uczucie zwane miłością…Przez miłość, która będzie trwać wiecznie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|