|
|
Autor |
Wiadomość |
Sandy
Przyjaciel Forum
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 22:04, 19 Kwi 2009 Temat postu: Teściowie!!! Ratunku!!!(Odcinek 4 Noc pełna wrażeń) |
|
|
Myślisz, że twoi rodzice są nad opiekuńczy? No to się grubo mylisz. Kate i Diego mają o wiele gorzej. Nie dość, że ich rodzice dosłownie mówią im co maja robić to do tego wszystkiego buntują ich przeciwko sobie. Ta dwójka nie może niczego zrobić bez zgody rodziców. No, a przynajmniej się tak wszystkim wydaje się naszym staruszkom. I może lepiej żeby tak pozostało. Rodzice Kate, czyli państwo Uribe i rodzice Diega, państwo Cortez toczą ze sobą od dawna otwarta wojnę. Nie na widzą się najbardziej na świecie. Chętnie robią wszystko by sobie dopiec. Przez to wszystko młodzi też zaczęli się nie na widzieć. Ich spory były równie intrygujące i ciekaw jak rodziców. Kłócili się, kłócili, aż w końcu oboje wyjechali na studia za granicę. To był czas kiedy wreszcie dorośli. Prze te lata ani razu się nie widzieli. Jednak w końcu nadszedł czas by wrócić do rodzinnego domu i pożegnać się z wolnością. Ale zanim miało nastąpić oboje wybrali się na wakacje, oczywiście oddzielnie. Przypadkowo znaleźli się w jednym hotelu, zakochali się, a nawet wzięli ślub, a to wszystko w tajemnicy przed rodzicami. Dla Kate i Diega nie liczyło się to co było kiedyś i to co będzie potem tylko w te wakacje istniało dla nich dziś. Ale czy to nie by błąd? A co będzie się działo gdy rodzice się dowiedzą o wyczynach ich dzieci? Na pewno nie będą zadowoleni. Na pewno będą się wtrącali jak zawsze.
Obsada
Kate Cortez/Uribe (Dulce María Espinoza Saviñón)
Wybuchowa dziewczyna. Nie na widziła Diega, ale w końcu pokochała i została jego żoną. Zrobiła to pod wpływem chwili , impulsu. Uważa że nie będzie żałowała tej decyzji nigdy. Potrafi być bardo, ale to bardzo natrętna i denerwująca jednak robi to nieświadomie. Często używa podstępów by wymusić coś na kimś. Często łapie się na jej słodkie minki Diego przez co potem ma niemałe kłopoty. Umie wykorzystywać swoje wdzięki przeciwko mężczyznom. Jest dziennikarką.
Diego Cortez(Christopher Alexander Luis Casillas von Uckermann)
Kiedyś wielki podrywacz, a teraz czuły i kochający mąż, który chce zostać również ojcem. Kocha swoich rodziców chodź są bardzo nieznośni. Nie lubi tajemnic. Dla niego sprawa od początku musi być jasna. Kocha swoją żonę ale czasami jej pomysły doprowadzają go do szału. Ciekawe jak sobie z nią poradzi potem? Przecież to dopiero początek ich wspólnego życia. Jest początkującym prawnikiem.
Diana Uribe(Ninel Herrera Conde)
Matka Kate. Kiedyś była piosenkarką w jednym z Meksykańskich hoteli. Potem gdy jej mąż przypadkiem zrobił interes swojego życia rzuciła pracę. Obecnie jest panią domu. Kocha swoja córkę nad życie. Nie chce żeby ktokolwiek ja skrzywdził. Toczy wojnę z Konstancją.
Federiko Uribe(Eduardo Santamarina)
Ojciec Kate. Kiedyś pracował na stacji benzynowej. Pewnego razu jego przyjaciel błagał go, żeby odkupił od niego ziemię. Chciał załatwić to jak najszybciej ponieważ pieniądze były mu pilnie potrzebne. Później okazało się, że właśnie tam są złoża ropy naftowej. Z parobka w jednej chwili stał się milionerem. Nie stracił głowy od napływu pieniędzy, nadal jest dobrym człowiekiem.
Konstancja Cotrez (Paola Rey)
Matka Diego. Syn jest oczkiem w głowie. Pragnie by został on najlepszym prawnikiem w kraju. Toczy wojnę z Dianą. Kate uważa za Rozwydrzoną nastolatkę. Kieruje życiem syna. Kiedyś była modelką, ale rzuciła to by zająć się wychowaniem synem.
Rodrigo Cortez(Juan Pablo Shuck)
Ojciec Diega. Ma agencje modelek. Kocha swojego syna i żonę. Nie lubi swoich sąsiadów, a w szczególności ich córki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sandy dnia Wto 20:20, 26 Maj 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
the_dirty_diana
Przyjaciel Forum
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2874
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: | . neverland . | . mexico city . | . łwc . |
|
Wysłany: Pon 11:37, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Czytałam gdzieś na innym forum i muszę powiedzieć, że to jest super czekam na odcinek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sandy
Przyjaciel Forum
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 21:15, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek 1
Przeszłość
Nie będzie to odcinek taki jak wszystkie. Będzie on wprowadzał was w świat Kate i Diega. Będzie to przeszłość. Nie zrażajcie się jeśli będą to same kłótnie.
Dwie kobiety stały na środku chodnika. Rozmawiały? Nie powiedziałabym. To była zażarta kłótnia. O co? Jak zawsze o jakąś głupotę. To już była tradycja. Tradycją też był codzienny przyjazd policji. Policjanci już nawet wyczekiwali aż Diana lub Konstancja zadzwoni. Po kilkuminutowej kłótni panowie w mundurach wreszcie przyjechali.
- Dzień dobry panowie. – odezwał się młodszy z panów. – Co tym razem?
- Jak to co?! Pies tej pani narobił na mój trawnik. I teraz ta pożal się boże właścicielka kundla nie chce tego sprzątać. – mówiła z pretensjami Diana.
- Czy to prawda? – zapytał starszy funkcjonariusz.
- Tak. Ale to nie moja wina, że pieskowi się zachciało zrobić kupkę. No i że zrobił to w takim miejscu.
- Nie pani wina. Jednak pani ponosi odpowiedzialność za swojego pupilka.
- To co ja mam teraz zrobić? – zapytała bezradnie Konstancja.
- Posprzątać kochana posprzątać. – oświadczyła Diana.
- Zamknij się kupo plastiku! – krzyknęła pani Cortez.
- Ja plastikiem? Ty chyba o sobie mówisz.
- Proszę o spokój. Nie ma się czym denerwować i kłócić. – powiedział młody policjant.
- Pani posprząta i będzie po wszystkim. – dopowiedział drugi z funkcjonariuszy.
- Nie mam zamiary sprzątać!!! – krzyknęła Konstancja.
***********************
Młoda dziewczyna o czarnych włosach biegała po podwórku za młodym chłopakiem.
- Idioto zabiję cię!!! Zabiję!!! Pożałujesz tego co zrobiłeś!!! Zapłacisz mi za wszystko gnido!!! – krzyczała młoda dziewczyna.
- Uspokój się wariatko!!! Nic ci nie zrobiłem.
- Jak nic jak zrobiłeś. Nagadałeś jakiś głupot Christainowi i on teraz nie chce ze mną rozmawiać.
- Widocznie wreszcie zmądrzał i zobaczył, że nie jesteś taka ładna jak mu się wcześniej wydawało.
- Zamknij się!!! Ja wiem, że nagadałeś mu jakiś głupot!!! – krzyknęła Kate i rzuciła się na chłopaka. Wylądowała na nim. Zaczęła okładać go pięściami i tarzać po ziemi.
- Wariatko zostaw mnie!!! – krzyczał zdesperowany chłopak.
- Gadaj co mu nagadałeś!!!
- Nic jak boga kocham.
- Idioto ty nawet do kościoła nie chodzisz w święta, a mówisz, że kochasz Boga. Coś tu jest nie tak. Dlatego nie wierze ci!!! – krzyknęła Kate i zaczęła okładać chłopaka pięściami.
- To, że nie chodzę do kościoła nie oznacza, że nie kocham Boga. Mój tato kocha szkołę, a do niej nie chodzi.
- Zamknij się idioto nie chcę słuchać tych kłamstw. Ciesz się tymi minutami, bo to są twoje ostatnie w tym nędznym życiu!!! – krzyknęła Kate i zaczęła okładać pięściami bezradnego chłopaka. Diego złapał dziewczynę za ręce i wtedy zaczęła się prawdziwa szarpanina. Byli w tym doskonali. Przecież już od tylu lat ćwiczyli się w tym codzienne. Każdego dnia tka kłótnia miała miejsce. Nie ważny był powód. Liczyło się to, że wojna się toczyła. Sąsiedzi mieli już dość tego. No ale cóż mogli zrobić? Żadne argumenty nie przemawiały do tej szóstki. Jedynym wyjściem było przyzwyczajenie się do panujących tu zwyczajów. Raz na górze była Tale, a raz Diego. Po kilku minutach zabrakło im na szczęście siły. Diego, który właśnie w tym momencie był na wierzchu spadł całym ciężarem na biedna Kate.
- Złaź ze mnie idioto!!! Myślisz, że jesteś lekki? Jak tak to jesteś w wielkim błędzie. Jesteś jak ciężarówka, albo tir. Czas przejść na odchudzanie. – powiedziała z uśmiechem na twarzy Kate.
- Czy chodź raz możesz zamknąć tą swoją piękną i nie wyparzoną buźkę? Lepiej wyglądasz gdy się nie odzywasz.
- Czyżby pan Cortez się zakochał w pani Uribe? – zapytała Kate.
- Że niby ja w tobie? Niezłe żarty. Większej głupoty to ja w życiu nie słyszałem. A skąd te przypuszczenia.
- Powiedziałeś, żebym zamknęła swoja PIEKNĄ buźkę. Podobam ci się. Ale ja z wielka radości powiem ci, że ja się z bezmózgimi nie umawiam. Tak więc zapomnij o mnie. Nigdy nie poczujesz smaku moich ust. Zapomnij!!!
- Jeszcze zobaczymy. – oświadczył z chytrym uśmiechem Diego.
- Co ty chcesz zrobić zboczeńcu? Tobie to już całkiem odbiło!!! Jeśli zrobisz to co myślę to możesz pożegnać się z tym czymś w spodniach, jeśli to masz oczywiście. – mówiła przestraszona Kate, do której w każdej sekundzie coraz bardziej zbliżała się twarz chłopaka.
- Jeszcze będziesz błagała o więcej. – powiedział zalotnie młody Cortez i zatopił się w ustach dziewczyny. O dziwo jednemu i drugiemu się podobało. A podobno byli wrogami. Mijała minuta po minucie, a oni nadal trwali w pocałunku. Po kilku chwilach na chodniku zrobiło się zbiegowisko gapiów. Ten widok to był istny cud. Największy cud jaki kiedykolwiek świat widział. Najwięksi wrogowie tego tysiąclecia leżą teraz na trawniku i całują się. Zbiegowisko jakie się utworzyło bardzo zaciekawiło Dianę i Konstancję. Wybiegły z domu, aby zobaczyć co się stało. Widok jaki objawił się im oczom wprawił je w osłupienie. Ich dzieci się całowały!!! Zamiast rozdzielić tą dwójkę, panie podbiegły do siebie i zaczęły szarpać się za włosy.
- Idioto widzisz co zrobiłaś?! – krzyknęła Diana. – Twój okropny syn całuje moją kochana perełkę.
- Ja nic nie zrobiłam!!! I to twoja córka całuje mojego ślicznego synka!!! Jak będzie miał wszy to zapłacicie za to!!!
- Wszy? Te małe robaczki to już od dawna siedzą u niego w głowie i mu mózg wyżarły!!! A ma je od ciebie plastiku!!! I to wy zapłacicie za to jeśli przejdą na moją córkę!!!
- Nie jestem żadnym plastikiem!!! To ty nim jesteś!!!
- Zaraz za to oberwiesz!!! – krzyknęła Diana i zaczęła mocniej ciągnąć za włosy swojej sąsiadki, a ta nie pozostawała jej dłużna. W takim właśnie stanie swoje żony i dzieci zastali Federiko i Rodrigo. Sytuacja komiczna, ale nie dla nich. No i co oni mają zrobić w takiej sytuacji? Jak to co? Zacząć się kłócić. Wszyscy mogą to dlaczego im nie można?
- Pozwę waz wszystkich za to do sądu!!! – zaczął Federiko.
- Nas? Niby za co?
- Jak to za co!? Twój pożal się Boże synalek całuje moją córkę, a to nie może mu ujść na sucho!!! Twoja walnięta żona wyrywa włosy mojemu kwiatkowi.
- Że co? To twoja córka całuje mojego syna i to twoja żona wyrywa włosy mojej kochanej!!!
- To jak wytłumaczysz to, że to właśnie twój syn leży na mojej córce i ją całuje? Gdyby ona go całowała to ona byłaby na wierzchu!!!
- W takim razie twoja córka na pewno uwiodła tego biedaka!!! Ona to zło wcielone!!!
- Tak jak zawsze wszystko na moją perełkę!!! Przyjmij do wiadomości, że to twój synalek jest zły, a nie moje słońce!!!
- Tak oczywiście, ona to aniołek, a mój Diego to diabeł!!!
- No właśnie!!!
Śmiesznie? Fajnie? Zależy dla kogo. To był dramat dla sąsiadów, chodź teraz się śmiali wiedzieli, że po tym zajściu będzie tylko i wyłącznie gorzej. Sytuacja wymknęła się spod kontroli już dawno. Ale dopiero teraz zacznie się prawdziwa masakra. Diego wstał powoli uważając przy tym, żeby przypadkiem nie oderwać swoich ust od Kate. Ostrożnie wziął ją na ręce i zaczął nieść w kierunku domu. Rodzice pochłonięci własnymi kłótniami nie zauważyli tego co się dzieje. Jedynie gapie patrzyli z niedowierzaniem. Z każdej minuty na minutę to wydarzenie stawało się coraz większym absurdem. Młody Cortez zaniósł swoją „koleżankę” do pokoju. Zaczął ją rozbierać, a ona wcale nie protestowała. Kto wie co by się stało gdyby ktoś nie krzyknął.
- Ale jaja młody Cortez i młoda Uribe w domu!!! Ciekawe co się tam będzie działo!!! Ja chce być na jego miejscu!!! – w tym czasie jak na rozkaz obydwie kłótnie ustały.
- Gdzie jest moja perełka!!! Przecież jeszcze chwilkę temu tu była!!! – lamentowała Diana. – To wasz synalek ją porwał!!!
- Jasne. Wszystko na niego to ta wasza pokręcona córeczka z tęcza na głowie coś mu zrobiła!!!
- To nie jest żadna tęcza idiotko!!! To czarne włosy z żółto-pomarańczowym pasem daltonistko!!!
- Zamknijcie się do cholery!!! – krzyknął Federiko. – Trzeba ich znaleźć, a potem się pokłócimy. Tylko gdzie oni są?
- Może poszli do dom. Drzwi są otwarte. – zauważył Rodrigo. Całą czwórka jak huragan ruszyła w stronę domu. To co zastali wryło ich w podłogę. Kate i Diego leżeli w pokoju chłopaka na łóżku ubrani już tylko w bieliznę.
- Kate!!!!!!!!!!! – krzyknęła Diana.
- Diego!!!!!!!!!! – krzyknęła Konstancja. W tym momencie para momentalnie do siebie odskoczyła i zaczęła zakrywać swoje prawie nagie ciała.
- To nie moje wina!!! To on/ona- krzyknęli oboje.
- Tak wiem kochanie, że to wina tego napalonego idioty. – Diana przytuliła swoją córkę.
- Raczej wina tej tęczowej laleczki. – powiedziała Konstancja tuląc syna.
Kłótnia ciągnęła się jeszcze bardzo, bardzo, bardzo długo. Skończyła się tym że każda ze stron nadal upierała się przy swoim. Na dodatek ich dzieci dostały zakaz zbliżania się do siebie na odległość pięciu metrów. Tak więc w klasie jedno musiało siedzieć na początku a drugie na końcu.
********************************
Nadszedł w końcu dzień na, który czekali wszyscy mieszkańcy osiedla. Kate i Diego wreszcie mieli wyjechać z kraju na studia. Wreszcie kłótnie chodź w pewnym stopniu ucichnął, bo na pewno nie skończą się tak szybko. Potrzeba by było kolejnego cudu. Kate wraz z rodzicami i Diego wraz z rodzicami stali na chodniku. Żegnali się wzajemnie. Pech chciał, że musieli akurat tego samego dnia i o tej samej godzinie się żegnać. Ci którzy myślą, że tym razem obędzie się bez kłótni sa w gigantycznym błędzie.
- Kochanie uważaj tam na siebie. Mam nadzieje, że tam nie będzie takich napaleńców jak ten nieszczęsny syn „kochanych” sąsiadów. – powiedziała Diana.
- Że co ty powiedziałaś na mojego biednego synka? – zapytała Konstancja.
- No i bym zapomniała uważaj na takie wstrętne baby jak nasza „kochana” sąsiadeczka. Niby słodka, a tak naprawdę żmija do kwadratu. – powiedziała Diana.
- Jak ty się wyrażasz o mojej żonie? – zapytał wściekły Rodriko.
- No i jeszcze mam nadzieję, że tam nie będzie takich impotentów jak nasz sąsiad, bo chce żebyś z tych studiów wróciła z zażyczonym.
- Mój mąż impotentem? – zapytała z niedowierzaniem Konstancja. – Ty chyba o swoim mówisz.
- Mówię o twoim plastiku!!!
- Ile razy mam ci powtarzać, że jestem w stu procentach naturalna? – zapytała wściekła Konstancja.
- Twój chirurg twierdzi zupełnie inaczej. Mówi że nie ma w tobie nic naturalnego. Wszystko to jego zasługa.
- Kłamczucha.
- Nazwałaś mnie kłamczuchą? Zaraz odwołasz te słowa!!! – krzyknęła Diana i wszczęła koleją bójkę z Konstancją. Panowie czym prędzej wepchali swoje dzieci do taksówek ostrzegając przy tym że mają jechać od siebie z odległością 5 metrów, bo młodzi maja od nich zakaz zbliżania się. Następnie szybko zaczęli odciągać od siebie panie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rebell
Luisandy <3
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 4895
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Pon 21:27, 20 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Też czytałam na innym forum jako użytkownik anonimowy, ale nie powiem bardzo mi się podoba. A rodzice Kate i Diega są wyjątkowi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sandy
Przyjaciel Forum
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 14:54, 21 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Dzieki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sandy
Przyjaciel Forum
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 21:59, 26 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek 2
Wakacje
Studia minęły bardzo szybko. Przez ten cały okres czasu Kate i Diego ani razu się nie spotkali. Jakim cudem? Dzięki ich rodzicom, którzy po raz pierwszy w życiu się dogadali. Niewiarygodne? A jednak. Jeśli chodzi o ich dzieci to są w stanie zrobić wszystko. Wszystko, co im zdaniem jest dla nich dobre. Uknuli spisek. W wakacje, gdy Kate była w domu to Diego wraz z rodzicami zwiedzał nowe miejsca, a potem było na odwrót. Tak, więc przez pięć lat nauki nie widzieli się ani raz. On studiował w Londynie ona w Nowym Jorku. Tych kilka lat minęło szybciej niż by się to mogło wydawać. Czasy wolności minęły za szybko. Kate i Diego musieli wracać do domu, ale zanim miało to nastąpić postanowili jeszcze na chwilę zaznać spokoju.
- Mamo nie martw się o mnie dam sobie radę. – powiedziała Kate rozmawiając z matką przez telefon.
- Ja się boje nie tylko o ciebie, ale też i o innych.
- O innych? Mamo dobrze się czujesz? Zawsze tylko o mnie dbałaś? Teraz ci się nad opiekuńczość na innych przerzuciła?
- Nic mi się nie przerzuciło. I nie jestem nad opiekuńcza. Ja się tylko martwię, i nic więcej.
- Nie wcale. – powiedziała Kate. – A może ty znowu miałaś bliższe spotkanie ze starą suszarką? Mówiłam ci tyle razy „wyrzuć ją”. Znowu ci się przez nią mózg przegrzał.
- Kate jak ty się wyrażasz do matki!!! To po pierwsze, a po drugie to, że raz się człowiekowi zdarzyło wessanie włosów do suszarki nie oznacza, że ciągle tak będzie. I więcej nie przypominaj mi tego feralnego zdarzenia. A mózg mi się nigdy nie przegrzewa
- Ale ono fajne było. Pamiętam jak się darłaś na całe osiedle, bo suszarka „zjadała” ci włosy. – zaśmiała się Kate. – A mózg ci się ciągle przegrzewa, bo dla niego minuta myślenia to za dużo – dodała po cichu Kate.
- To wyłącznie wina twojego ojca.
- I jak zawsze wszystko na niego zwalasz.
- Bo wszystko to jego wina. A wracając do naszego tematu, a nie tych traumatycznych przeżyć. Skoro nie chcesz wrócić to powiedz gdzie jesteś. W razie niebezpieczeństwa powinniśmy wiedzieć gdzie jesteś.
- Wy chcecie wiedzieć gdzie jestem, żeby do mnie jak najszybciej przyjechać.
- O co ty nas podejrzewasz? – zapytała Diana. – Co to ja już nie mam lepszych rzeczy do robienia? Mi chodzi o to, że jak by cię ktoś zgwałcił czy coś.
- Mamo ty nie masz nic do roboty poza zamartwianiem się o mnie. A nawet jeśli ktoś by mnie zgwałcił to co byście zrobili?
- Tato by na pewno coś wymyślił. Nie wiem co ale na pewno by coś wymyślił.
- Tak pokazał swoją wizytówkę, a oni by mu pokazali środkowe palce. I by sobie wami głowy nie zawracali.
- Kate na litość boską jak ty się wyrażasz? Mów porządnie, a nie mi tu z jakimiś środkowymi palcami wyjeżdżasz. I nie wspominaj mi o tamtej sprawie.
- Oj no, bo mi się przypomniało. Jak wtedy w Nowym Jorku ci kolesie pokazali mu środkowy palec, bo on........
- Cicho!!! – krzyknęła Diana. – Nie mówmy już o tym, bo na samą myśl robi mi się wstyd. Takie upokorzenie, takie upokorzenie.
- Nie przesadzaj już. Było fajnie.
- Nie denerwuj mnie. Fajnie to było jak Konstancja wreszcie odkryła że 2 +2 = 4. to było odkrycie stulecia. Wreszcie się coś w jej plastikowym mózgu z bazaru ruszyło. Wiesz co ona wyprawia? Postanowiła zrobić fosę oddzielającą nas od niej i postawić mur, żebyś nie podrywała jej synka. Rozumiesz ty podrywała jej synka!!! Ona to ma wyobraźnię, ty nawet na niego nie spojrzysz. Prawda? – zapytała Diana.
- Cholera!!! – przeklęła Kate.
- Kate co ty mówisz? Dziecko zachowuj się jak dama, a nie hołota.
- Przepraszam cię mamo ale muszę kończyć. A damą to ja nigdy nie byłam.
- Kocha..... – Diana nie skończyła ponieważ Kate się rozłączyła.
- Bardzo pana przepraszam. Nie chciałam naprawdę. Zrobiłam to przez przypadek. – dziewczyna mówiła jak najęta i chusteczką wycierała bluzkę bruneta.
- Też cię kocham. Zadzwonię potem. – zakończył rozmowę brunet. – Nic się nie stało. Nie wycieraj spierze się. To moja wina powinienem uważać gdzie trzymam sok i czy jakaś kobieta na mnie nie wpadnie.
- Nie musi być pan taki nieprzyjemny.
- Nawet nie miałem zamiaru. I nie jestem pan tylko Diego. – powiedział brunet.
- Kate. Powiedziałabym ,że mi miło gdyby nie te okoliczności.
- Okoliczności są miłe.
- Jak dla kogo. – powiedziała Kate.
- Dla ciebie chyba bardziej niż dla mnie. Na mnie wylał się sok, a ty poznałaś mnie.
- A ty mnie. – zauważyła dziewczyna.
- I bardzo się z tego cieszę. Może w ramach podziękowań za wytarcie mojej bluzki dasz się zaprosić na kolację.
- Może kiedy indziej. Na razie muszę się rozpakować i zaaklimatyzować dopiero co przyjechałam.
- No dobrze. Ale na pewno pójdziesz ze mną?
- Oczywiście ale nie dziś. – powiedziała Kate i odeszła.
- Jaka ona piękna. – powiedział Diego i idąc tyłem wpadł do basenu.
**********************************
Kate tego samego wieczoru Kate postanowiła jednak iść na kolację. Nie miała ochoty sama siedzieć w wielkim apartamencie. Zeszła na dół do restauracji.
- Jak to nie ma miejsc? Przecież wcześniej zamawiałam stolik. – kłóciła się kelnerem.
- Przepraszam bardzo ale ja nie mam pani zapisanej. – powiedział spokojnie pracownik.
- Ale ja dzwoniłam. Niech pan sprawdzi jeszcze raz D-I-A-N-A U-R-I-B-E. – przeliterowała powoli Kate. – Przeliterować wolniej? Bo może nie nadążyłeś z zapamiętywaniem.
- Proszę ze mnie nie robić sieroty.
- Nie muszę i tak nią już jesteś. A teraz sprawdź jeszcze raz. – powiedziała Kate z wielkim uśmiechem.
- Nie ma po co, bo i tak pani tam nie ma. Już to pani mówiłem.
- A ja ci już mówiłam idioto, że zamawiałam stolik i że masz to sprawdzić.
- Sprawdzałem nie ma.
- Czy ty jesteś tak ograniczony, ze nie widzisz? Daj mi tą księgę to ci pokażę że jestem. – powiedziała Kate i zaczęła wyrywać kelnerowi książkę z rezerwacjami.
- Proszę to puścić!!!
- Nie puszczę, bo ja chcę tu zjeść kolację!!! A pan jest analfabetą, który nie umie czytać dlatego biorę sprawy w swoje ręce.
- Z pani to jakaś wariatka jest!!! Proszę puścić to!!! – krzyczał kelner szarpiąc się z Kate.
- Wariatka?!!! Ja mogę pana za to do sądu podać. – powiedziała
- Jak do sądu to ja się na pewno przydam. – powiedział ktoś zza pleców dziewczyny. Kate momentalnie się odwróciła puszczając przy tym książkę, a kelner poleciał na stolik z jedzeniem. Kate nawet się tym nie przejęła. Jej oczom ukazał się nikt inny jak Diego.
- Słucham? – zapytała zdziwiona Kate.
- Jeśli chodzi o sąd to ja się na pewno przydam.
- Nie rozumiem.
- Jestem prawnikiem, więc mogę się przydać.
- Ale ja tylko żartowałam z tym sądem. – powiedziała zawstydzona Kate.
- Trudno. W takim razie może teraz przydam się w inny sposób.
- Niby w jaki? Jeśli chcesz mnie zabrać do swojego pokoju i „porozmawiać” to zapomnij.
- Znowu włącz ci się ten tryb bycia złą? A ja chce tylko pomóc.
- W jaki sposób?
- Chce zaprosić cię na kolację. Tą w ramach podziękować.
- A masz tu zarezerwowany stolik? – zapytała Kate.
- Mam.
- W takim razie zgadzam się. Jestem straszne głodna.
- Wiesz, że ja też.
Reszta wieczoru minęła już w miłej atmosferze. Kate i Diego czuli się jakby się znali od lat. Każde z nich czuło, że to nie będzie ich pierwsze, ani ostatnie spotkanie.
***************************
Minęły dwa tygodnie. Przez ten okres czasu Diego i Kate stali się nie rozłączni. Zakochali się w sobie. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że jest to ich ostatni wieczór tutaj. Jutrzejszego dnia o tej samej godzinie będą wyjeżdżali do swoich domów. Postanowili w wyjątkowy sposób uczcić ten wieczór. Diego przygotował wspaniałą kolację, którą mieli zjeść o zachodzie słońca na plaży.
- Dziękuje. – powiedziała Kate i pocałowała namiętnie swojego mężczyznę.
- Za co?
- Za to, że jesteś przy mnie. Za to, że ze mną wytrzymujesz.
- To chyba ja powinienem za to podziękować. Ja jestem bardzo denerwujący.
- Wcale, że nie.
- Wcale, że tak.
- Diego nie kłóć się ze mną. Nie w taki wieczór.
- Dobrze kochanie. – powiedział Diego i przytulił Kate. Prze kilkanaście minut siedzieli w tuleni w siebie na kocu nad brzegiem morza. Cieszyli się, że są razem.
- Diego?
- Tak.
- Co będzie dalej?
- Nie rozumiem o co ci chodzi?
- Co będzie dalej z nami? Jutro wyjeżdżamy i co z nami będzie?
- Szczerze mówiąc to sam się nad tym zastanawiałem. Nie wiem, ale wiem, że zawsze będę cię kochał.
- Ja też będę cię zawsze kochała. Bez względu na wszystko. – powiedziała Kate i zatopiła się w ustach swojego chłopaka. Tą jakże romantyczną chwilę przerwał dzwoniący telefon.
- Przepraszam cię słońce ale to ważne. Odbiorę tylko i zaraz wracam.
- Dobrze, ale pośpiesz się. – powiedziała Kate, a Diego odszedł na kilka metrów.
- Ja ciebie też kocham. Jutro się zobaczymy nie martw się. – powiedział Diego i zakończył rozmowę. Chciał wrócić do przerwanej czynności jednak Kate nie było już na kocu. Szła wściekła w stronę hotelu. Diego zaczął ją gonić.
- Kochanie co się stało?
- Nie mów tak do mnie idioto!!! Nie jestem twoim kochaniem. Na wakacjach ja, a jak wrócisz do domu to masz inne kochanie. Boże jaka ja jestem głupia. Co ja sobie myślałam? Jak ja mogłam wierzyć w to że taki facet zwrócił na mnie uwagę.
- Kate to nie tak!!! Proszę cię wysłuchaj mnie. Ja cię kocham.
- Proszę nie rozśmieszaj mnie. Tamtą pewnie taż kochasz.
- Tak kocham ja bo to moja matka. – oświadczył Diego.
- Matka?
- Tak kochanie. Mam nad opiekuńczą matkę.
- Wiem Diego, wiem – powiedziała Kate i szybko wpadła w ramiona chłopaka. – Przepraszam cię. Nie powinnam tak reagować. Dlaczego od razu nie powiedziałeś, że to Konstancja dzwoni.
- Bo nie.... – przerwał Diego. – Skąd wiesz jak nazywa się moja matka. Przecież ci nie mówiłem.
- No, bo ja. Jak to powiedzieć...
- Ty też mnie rozpoznałaś? – zapytał Diego.
- Jak to też.
- No ja już od dawna wiem, że ty jesteś moją byłą sąsiadką Kate. Córką odwiecznych wrogów moich rodziców.
- Dano się domyśliłeś? – zapytała Kate.
- Powiedzmy, że takich twarzy się nie zapomina. Takich osób się nie zapomina.
- Ale przecież ja się zmieniłam. Mam inny kolor włosów.
- Tak zmieniłaś się jesteś jeszcze ładniejsza. – powiedział Diego i wziął Kate na ręce. Ruszył w stronę koca.
- To co teraz? – zapytała Kate. – Nasi rodzice nas zabiją.
- No i co z tego? Ja cię kocham, a oni jeśli nas kochają to powinni zaakceptować nasza miłość.
- A jeśli nie? to co wtedy? - zapytała Kate.
- To o to będziemy się potem martwić. – powiedział Diego, położył Kate na kocu i zaczął ją namiętnie całować.
***********************************
Piękny słoneczny dzień. Słońce dopiero co wstało i już przebijało się przez zasłony apartamentów. Diego już od dawna nie spał. Wpatrywał się w swoja ukochaną. Zastanawiał się co ma zrobić by ich miłość przetrwała. Z jego rozmyślań wyrwała go Kate.
- Kochanie o czym myślisz? – zapytała i dała mu buziaka w policzek.
- O niczym ważny. Cieszę się, że mam taką piękną kobietę przy sobie.
- Od dawna nie śpisz?
- Nie wiem. Przy tobie nie liczę czasu.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – powiedział Diego i zaczął całować dziewczynę. W pewnym momencie niespodziewanie odsunął się.
- Coś się stało? Zrobiłam coś nie tak?
- Nie kochanie.
- To dlaczego przestałeś mnie całować?
- Wpadłem na genialny pomysł. Wiem co powinniśmy zrobić, żeby zostać razem.
- Co? – zapytała szczęśliwa Kate.
- Wyjdź za mnie.
- Słucham?
- Wyjdź za mnie. Zostań moja żoną. Stań się matką moich dzieci. Kocham cie i chcę spędzić z tobą całe swoje życie.
- Ja ciebie też kocham.
- W takim razie zgadzasz się? – zapytał Diego.
- Oczywiście, że tak. – powiedziała Kate i zaczęła całować swojego przyszłego męża.
- Bardzo się cieszę. A teraz się ubieraj. Jedziemy gdzieś.
- Gdzie? – zapytała zaskoczona Kate.
- Po drodze ci wszystko wytłumaczę.
*********************************
Mała kapliczka nad brzegiem morza, pięknie przyozdobiona kwiatami. A w niej młoda para. Ona ubrana w piękna biała suknię, a on w czarny garnitur.
- Ja Diego Cortez biorę sobie ciebie Kate za żonę i ślubuję, ci miłość, wierność i utćciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ja Kate Uribe biorę sobie ciebie Diego za męża i ślubuję, ci miłość, wierność i utćciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować panną młodą. – powiedział ksiądz, a Kate i Diego zaczęli się całować.
- Przyrzeknij, że już zawsze będziemy razem. – powiedziała Kate.
- Przecież już przed chwilą przyrzekałem przed Bogiem.
- Przed nim tak ale nie przede mną.
- Dobrze skoro chcesz to obiecuje ci, że zawsze będziemy razem, bez względu na wszystko. Kocham cię.
- Ja ciebie też. To teraz co? Jedziemy do domu? – zapytała Kate.
- Przydałoby się, ale jakoś nie mam ochoty na to. – oświadczył się Diego.
- Mi jakoś też się nie chce.
- To może pójdziemy jeszcze do jakiejś restauracji. Zrobiłem się głodny.
- Dobry pomysł. Ale wiesz w takim stroju to będzie trochę dziwne.
- A co martwisz się tym że ktoś będzie o tobie mówił?
- Nie ale...
- Nie ma żadnego ale. Idziemy na nasze „przyjęcie” weselne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sandy
Przyjaciel Forum
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Śro 20:36, 13 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek 3
Policja
„Przyjęcie” weselne bardzo się udało. Kate i Diego w restauracji spotkali pewną włoską rodzinę, która urządziła sobie zjazd rodzinny. Byli tak mili, że zaprosili do siebie młodą parę i razem z nimi świętowali ich ślub. Państwo Cortez czuli się jak by byli częścią tej rodziny. Jednak wiedzieli, że tak nie jest. Byli też pewni, że ich rodzice nie ucieszą się z wiadomości o ślubie nawet w małej części tak jak ci Włosi. Nadszedł wieczór. Kate i Diego musieli wracać do domu. Niechętnie ale jednak wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę Meksyku.
- Diego. – zaczęła Kate, która po przyjęciu była lekko podchmielona.
- Tak kochanie? – zapytał pan Cortez nie odrywając wzroku od drogi.
- Kochaj się ze mną.
- Co?! – zapytał zdziwiony Diego i spojrzał na swoją żonę, - Kobieto co ty mówisz?
- No kochaj się ze mną. Teraz już tak jak mąż i żona. Jesteś tak głupi, że nie rozumiesz co się do ciebie mówi?
- Rozumiem i dobrze kochanie ale potem.
- Nie. – pomachała przecząco głową. – Ja chcę teraz. Tu i teraz.
- Kochanie potem. Teraz jesteśmy na środku drogi do Meksyku. Nigdzie nie ma postoju.
- No i co z tego? Zatrzymaj samochód na poboczu i już będzie postój. – powiedziała uśmiechnięta Kate.
- Kotku ale tak nie można.
- Rozumiem nie kochasz mnie. – powiedziała panna młoda i zrobiła obrażoną minkę.
- To nie tak kochanie. Kocham cię najbardziej na świecie.
- Skoro tak to się ze mną kochaj. – powiedziała Kate i usiadła na swojego męża okrakiem., zasłaniając mu tym samym drogę.
- Kochanie mamy przed sobą całe życie. Teraz to nie jest dobry czas. Proszę cię zejdź, bo zaraz na jakieś drzewo wpadniemy.
- Diego jakie drzewo? Jakie drzewo? Przecież to środek pustyni. Co najwyżej możesz wjechać w kaktusa. A jak nie chcesz to się zatrzymaj i wiesz co zrób. – powiedziała Kate rozpinając koszulę męża.
- Kochanie proszę cię zaczekaj przynajmniej do tego aż znajdziemy pierwszy lepszy motel.
- Ale po co czekać? Po co płacić nie potrzebnie za motel? Przecież tu nikogo nie ma. Nikt nas nie zobaczy. Zrób to jeśli mnie kochasz. – powiedziała Kate i zaczęła całować szyję swojego męża.
- Kochanie przestań, bo zaraz się zapomnę i zgodzę się na ten niedorzeczny pomysł.
- I właśnie na to liczę. – oznajmiła Kate z szatańskim uśmiechem.
- Kate proszę cię uspokój się. Poczekaj pół godziny. Wynagrodzę ci to.
- Nie dziękuje ja chce teraz. – powiedziała Kate i zaczęła namiętnie całować mężczyznę swojego życia. Diego z tego nagłego przypływu namiętności zapomniał o tym, że jest teraz w samochodzie i do tego kieruje. Puścił kierownicę i poddał się chwili. Zaczął zdejmować bluzkę żony. Prawdopodobnie stałoby się to o czym marzyła Kate, jednak Diego usłyszał dźwięk syreny policyjnej.
- Kochanie co to? – zapytał Diego odrywając się od żony.
- Nie mam pojęcia i mnie to nie obchodzi. – powiedziała Kate i wróciła do przerwanej czynności.
- Właściciel czarnego BMW proszony jest o zatrzymanie się.
- Kate to chyba do nas?!
- Kochanie a czy ty jesteś właścicielem czarnego BMW? – zapytała Kate.
- Tak. – odparł Diego.
- No to masz problem. – powiedziała Kate i zaczęła całować męża.
- Kate. Nie ja mam problem tylko my. I do cholery jasnej przestań mnie wreszcie całować!!! – krzyknął Diego.
- Wiedziałam. Ty już mnie nie kochasz. – powiedziała zapłakana Kate i zaczęła schodzić z męża.
- Kochanie to nie tak. Proszę cię nie płacz już. Przepraszam, że na ciebie krzyknąłem. Wybacz mi. Co mam zrobić, żebyś mi przebaczyła? – zapytał Diego.
- Wiesz co znam taki jeden sposób. – powiedziała zalotnie Kate i pocałowała męża. – Musisz jedynie włączyć jakiś przycisk żeby włączyć te dach czy nie wiem jak to się tam robi i zdjąć spodnie. Resztą zajmę się ja.
- Kochanie, a to nie może poczekać? Jak tylko dojedziemy do motelu to się zajmiemy tym przepraszaniem. – powiedział Diego.
- Przyznaj się, że mnie nie kochasz i będzie po sprawie. Ja nie wiem po co mi robisz te złudnie nadzieje.
- Kochanie kocham cię najbardziej na świecie. Myszko moja nie obrażaj się.
- Najpierw mówisz do mnie kotku, a potem myszko. A one się nie nawidzą. Ty mnie już nie kochasz. – Kate wpadła w histeryczny płacz.
- To nie tak. Kotku ja cię kocha.
- Sam widzisz. Kotku, myszko!!! – płakała Kate.
- Kochanie wybacz ja już tak nie będę. – powiedział Diego, po chwili dodał ciszej. – I pić też ci więcej nie dam. Kochanie wybacz mi.
- Proszę o dokumenty. – powiedział pan w niebieskim mundurze.
- Daj mi pan spokój!!! – krzyknął Diego. – Kochanie nie gniewaj się.
- Proszę o dokumenty. – policjant ponowił swoją prośbę
- Chyba panu coś powiedziałem!!! – krzyknął wściekły Diego, jednak jego zapał miną gdy zobaczył posturę policjanta. Od razu przypomniał sobie o kulturze. – Dzień dobry panu. Przepraszam za to co powiedziałem ale miałem kłopoty z żoną. Już daje panu dokumenty. – powiedział spokojnie i zaczął szukać czegoś w schowku.
- Nic nie szkodzi przyzwyczaiłem się już do tego. Ciągle spotykam takich typów spod ciemniej gwiazdy tak jak pan. – powiedział policjant przeglądając dokumenty. – No wiec tak, to będzie jakieś 20 punktów karnych i 1000 peso mandatu.
- Ale za co?
- Za ładne oczy. Też pan pytanie zadał pytanie. Za jazdę po pijanemu, w dodatku szlaczkiem. Za jazdę z nieodpowiednią szybkością. Nie zatrzymanie się na prośbę policjanta i zniewagę funkcjonariusza policji.
- Ale ja nie piłem i nie jechałem szybko...... – zaczął Diego.
- Jak pan nie jest pijany jak ja czuję alkohol, a jechał pan z nieodpowiednią prędkością, bo 5 km/h szlaczkiem, a to stwarza niebezpieczeństwo.
- Ale to moja żona piła, a nie ja. A jechałem tak, bo się na mnie rzuciła i zaczęła całować.
- Niezły żart. Takiej wymówki to ja jeszcze nie słyszałem.
- Ale to prawda. Ona chciała się ze mną kochać. Tu teraz w samochodzie. To jej wina. – powiedział Diego wysiadając z samochodu.
- Czy to prawda? – policjant zapytał się Kate.
- Tak i dopięłabym swego gdyby pan nam się przeszkodził – powiedziała obrażona kobieta. – Diego kazał mi zaczekać ale nie mogłam się powstrzymać.
- Dobrze skończmy tą rozmowę. Proszę wypisać ten mandat. To miał być najpiękniejszy dzień mojego życia. Ślub był. Ale teraz żona się na mnie rzuciła w samochodzie i chce uprawiać seks. I w dodatku jest całkiem pijana. Zatrzymuje mnie policja. Mam zapłacić 1000 peso mandatu. Po prostu świetnie. A czeka mnie jeszcze rozmowa z teściami, którzy mnie nie nawidzą i z moimi rodzicami, którzy nie przepadają za moją żoną. Muszę im uświadomić, że wzięliśmy ślub bez ich zgody i wiedzy. Ja chce żeby ten dzień się już skończył. – powiedział Diego i uderzył głową w kierownicę.
- Skoro tak wygląda sytuacja to proszę jechać już do domu bez mandatu. Życie i tak już pana wystarczająco skarało.
- Dziękuje panu bardzo. Nie wiem jak mam się panu odwdzięczyć.
- Nie musi pan. Sam mam nieznośnych teściów. Wiem jak to jest. No, a my zastraszani i biedni zięciowie musimy trzymać się razem.
- Jeszcze raz panu dziękuje.
- Nie ma za co. Proszę tylko jechać ostrożnie i uważać na kaktusy.
- Ale jak mam jechać ostrożnie jak się na mnie kobieta ciągle rzuca?
- To się zaraz załatwi. – powiedział policjant i podszedł do panny młodej. – dzień dobry pani. Mam do pani taką malutką sprawę. Niech pani się już na męża tak nie rzuca, bo się biedaczek jeszcze wystraszy , zlęknie i będzie po zawodach. Już nigdy pani go w sypialni nie zobaczy, bo się biedaczek będzie bał.
- Naprawdę? – zapytała Kate.
- A czy funkcjonariusz policji okłamałby taką śliczną panią?
- No chyba nie.
- W takim razie proszę już do końca jazdy już siedzieć spokojnie na swoich czterech literach, bo inaczej źle się to skończy. Rozumiemy się?
- Tak. Już będę grzeczna. Nie wiedziałam, że to może się w taki sposób skończyć. – powiedziała Sara robiąc przepraszającą minę.
- Sprawa już załatwiona. Proszę jechać już spokojnie. – powiedział policjant do Diega podając mu rękę. – Do widzenia.
- Do widzenia i jeszcze raz dziękuje. – powiedział Diego wsiadając do swojego auta. Policjant wrócił do swojego radiowozu.
- Kazik ten to ma dopiero przechlapane. – powiedział do swojego kolegi wsiadając do samochodu.
- Niby dlaczego? Wygląda na bogatego gościa, który ma wszystko
- Dziś się ożenił.
- A no to Zbysiu to zmienia postać rzeczy. Biedaczek. Czyli dziś jest jego najgorszy dzień w życiu. Się chłopak wkopał. Nie wie co go jeszcze czeka. Dałeś mu mandat?
- No coś ty. Życie i tak już go wystarczająco pokarało.
- No to przynajmniej takie pocieszenie. Biedak. Tak sobie zmarnować życie. Gdybym ja mógł cofnąć czas to bym się w życiu z moją starą nie związał.
- A może ja z tym moim straszydłem bym się związał? No ale nie ma już tak dobrze. Raz popełniłeś błąd podczas całkowitego zaćmienia umysłu i teraz przez całe życie musisz płacić.
**********************************
Po interwencji policji Kate siedziała już bardzo grzecznie na swoim fotelu. A szczerze mówiąc to spała. Była bardzo zmęczona. Dojechali już do Meksyku.
- Kochanie i co ja mam teraz z tobą zrobić? Do naszych rodziców na pewno nie pojedziemy, bo gdyby zobaczyli cię w takim stanie to rozpętali by kolejną wojnę. Co ja teraz pocznę. Ty śpisz. Gdybyś nie spała na pewno miałabyś świetny plan jak to ty. – powiedział Diego głaszcząc swoją żonę po policzku. – Już wiem. Pojedziemy do Sary. Jej na pewno nie ma w domu. Jest znowu na delegacji. – momentalnie ruszyli w nieznanym kierunku. Po kilkunastu minutach Diego wziął swoją żonę na ręce i zaczął nieść.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytała zaspana Kate.
- Idziemy do mieszkania Sary. Ale śpij nic się nie dzieje.
- Aha. To dobrze. – i zasnęła. Diego stał już przed wejściem do mieszkania.
- Cholera Sara gdzie ty możesz trzymać klucze? Może tu? – zapytała Diego i położył swoją żonę na podłogę, a sam zdjął klosz z wiszącej lampy. – i tu cię mam. – pospiesznie otworzył drzwi i wniósł żonę do pomieszczenia. Położył ją na wielkim łóżku z pościelą w różowe jednorożce. – Zawsze byłaś dziwna ale z tą pościelą to już przesadziłaś. Muszę z tobą poważnie porozmawiać. – powiedział Diego i poszedł do salonu, by przynieść dodatkowe poduszki. Nagle usłyszał dziwny dźwięk dobiegający s sypialni. – Kochanie dobrze się czujesz?
- Diego gdzie jest łazienka?
- Korytarzem i pierwsze drzwi po prawej!!! – krzyknął pan młody i szybko pobiegł do swojej żony. – Gdzie jesteś?
- Tu! – głos dobiegał z kuchni.
- Kochanie mówiłem w prawo. – powiedział Diego wchodząc do kuchni.
- No i pobiegłam w prawo.
- Tak się składa, że nie w które powinnaś.
- Dobrze następnym razem pobiegnę w to drugie. – powiedziała Kate wycierając usta ścierką.
- Dobra teraz idź do sypialni i się połóż. Ja tu posprzątam, a potem przyniosę ci miskę, żebyś już biegać w prawo nie musiała.
- Przepraszam, że ten dzień tak wygląda. Miało być pięknie, a ja wszystko zepsułam. Ale obiecują, że się teraz poprawię. Noc poślubna będzie taka jak powinna. – powiedziała Kate śląc mu buziaka.
- Ale dzień też był interesujący, a w szczególności teraz gdy muszę sprzątać. – powiedział Diego nachylając się nad umywalką.
Nowi bohaterzy
Zbysio( Mariusz Pudzianowski)
Kazik(Artur Barciś)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sandy
Przyjaciel Forum
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 20:19, 26 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Odcinek 4
Noc pełna wrazeń.
Diego skończył sprzątanie. Zmęczony wszystkimi atrakcjami jakie przyniósł mu dzisiejszy dzień z radością udał się do łazienki. Wziął szybki prysznic i z miską w ręce ruszył do sypialni. Zastał tam swoją śpiącą żonę. Widać, że czekała. Nie przykryła się kocem i spała w dość dziwnej pozycji, którą na pewno chciała zadziwić swojego męża. Przynajmniej starała się na mnie zaczekać. Nie chcąc jej budzić przykrył ją kocem i podłożył poduszkę pod głowę. Uwielbiał jak spała. Wtedy była taka bezbronna. Taka niewinna. A trzeba jej przyznać, że rzadko się jej to przytrafiało. Chciał położyć się obok niej, jednak nagle sobie o czymś przypomniał.
- Cholera rodzice. – przeklną Diego i szybko ruszył w poszukiwaniu telefonu. Znalazł go w kieszeniach marynarki. Szybko wybrał numer rodziców i zaczął w myślach układać sobie to co im powie.
- Słucham. – w telefonie odezwał się głos Konstancji.
- Cześć mamo. To ja Diego. – zaczął niepewnie chłopak. – Przepraszam, że nie dzwoniłem wcześniej ale mi to jakoś z głowy wypadło.
- Z głowy ci wypadło!!! – wrzasnęła Konstancja. – Ja ci dam wypadło z głowy. Niewdzięczniku jeden. Zamartwiałam się cały dzień, a ty mi tylko ze zwykłym przepraszam wyskakujesz? Twój ojciec chciał już pogotowie wzywać, bo twoja biedna matka dostawała ataku serca z tych zmartwień.
- Ale teraz czujesz się chyba znacznie lepiej skoro na mnie krzyczysz.
- Ratujcie!!! Pomocy!!! Mój idealny syn mi pyskuje. Za jakie grzechy? Kochanie co oni ci na tych studiach zrobili!!! Chyba jakieś pranie mózgu. Przecież ty się nigdy tak nie zachowywałeś.
- Przepraszam mamusiu. – powiedział skruszony Diego.
- No ja myślę, że przepraszasz. A teraz do rzeczy. Gdzie ty cholibka jesteś?
- Ja? – zapytał Diego. Nie wiedział co ma powiedzieć.
- Tak herbatniczku ty.
- Ja jestem z z z z przyjacielem. Tak z przyjacielem. Spotkaliśmy się właśnie dziś. Chcemy powspominać stare czasy. To wszystko.
- Z przyjacielem powiadasz. Dobrze kochanie możesz zostać. – powiedziała Konstancja.
- Dziękuję mamo.
- Tylko tam nie pij. Jesteś za młody na alkohol.
- Mamo ale ja już jestem pełnoletni.
- A co ma jedno do drugiego? Jesteś za młody na alkohol. Nie pozwolę żeby mój mały herbatniczek pił alkohol. Za mojej kadencji nie będzie takich rzeczy.
- Ale mamo.... – zaczął nie pewnie Diego.
- Nie ma żadnego ale. Nie pozwalam ci na to i koniec. Masz zakaz picia alkoholu, brania narkotyków i palenia papierosów.
- Coś jeszcze?
- No oczywiście nadal cię obowiązuje zakaz zbliżania się do tej córki paskudy.
- O kim ty mówisz? – zapytał Diego.
- Kochanie tak długo cię nie było, że już zapomniałeś? Paskuda to ta nasza sąsiadka, a jej córka to ta wariatka, która chodziła z tobą przez tyle lat do klasy.
- Mówisz o Kate? – zapytał Diego patrząc na swoją śpiącą żonę.
- Tak mówię o tej wariatce. Nie masz prawa się do niej zbliżać. Macie zakaz podchodzenia do siebie na co najmniej 5 metrów.
- Mamo wiesz co ja muszę już kończyć. Kocham cię i pa. Jutro poznasz kogoś ważnego dla mnie.
- Jak to?
- Jutro zobaczysz. Do jutra. – powiedział Diego i pospiesznie rozłączył się. – Kochanie jutro czeka nas bardzo ciężki dzień. Zostali mi jeszcze twoi rodzice. Tylko jak ja mam im przekazać, że wrócisz jutro? Przecież do nich nie zadzwonię i nie powiem: „Dzień dobry jestem mężem państwa córki. Mieliśmy przekazać wam dziś tą radosną wiadomość o ślubie jednak państwa córka się napiła i nie ma siły o własnych nogach przyjść.” Raczej chyba nie przejdzie. Już wiem! – krzyknął najciszej jak się dało i zaczął coś pisać.
******************************
- Rodrigo!!! – krzyczała Konstancja – Gdzie ty jesteś?! Dlaczego ciebie nigdy nie ma jak jesteś potrzebny? Co ja za pokrakę sobie wzięłam za męża. Mogłam posłuchać matki i wyjść za tego producenta filmowego. On na pewno by mnie nie opuścił w tak ważnych momentach. Czemu ja taka głupia byłam?
- Kochanie wołałaś mnie? – zapytał Rodrigo wpadając do pokoju.
- Twoja żona umiera!!! – krzyknęła Konstancja i teatralnie opadła na fotel.
- Kochanie co ci się stało. – powiedział zaniepokojony Rodrigo i padł na kolana do swej żony.
- Co się stało? Nawet mi to prze gardło nie chce przejść. To straszna wiadomość. Wezwij karetką, bo czuje, że moje serce przestaje pracować.
- Kochanie nie umieraj. Zaraz zaparzę ci ziółek. Serce powinno zacząć już normalnie pracować. – powiedział pan Cortez i chciał już wstać jednak zatrzymała go żona i dostał po główce.
- Serce przestaje mi pracować, a ty chcesz mi to leczyć ziółkami!!! Chcesz mnie zabić czy co?! Ziółka sobie wynalazł!!!
- Kochanie uspokój się, bo ci te serce naprawdę stanie. – mówił Rodrigo wachlując żonie gazetą.
- Przez ciebie znowu zaczęło normalnie pracować.
- To dobrze, bo już się bałem. – odetchną z ulgą. – A co cię tak rozłościło?
- Nasz syn przyjeżdża jutro.
- No to chyba dobrze?
- Ale on nie przyjeżdża sam! – Konstancja zaczęła płakać.
- Jak to nie sam?
- Przyprowadzi kogoś ważnego dla niego.
- No i? Może to jakiś pies? Albo przyjaciel? – powiedział Rodrigo, a jego żona zaczęła coraz głośniej płakać. – Co się stało? Co ja takiego powiedziałem?
- Nasz syn gejem?!!! Eeeeeeeeeeee.
- Kochanie na pewno nie jest gejem. On jest w stu procentach normalny. – powiedział Rodrigo
- W takim razie przyprowadzi kobietę. Potem z nią ożeni i nas opuści. Tragedia. – powiedziała Konstancja i po raz kolejny zaczęła płakać.
- Jak to odejdzie? On nie może. To mój mały herbatniczek. Nie może tak po prostu odejść. Nie pozwalam mu. – powiedział Rodrigo.
- A myślisz, ze on będzie nas pytał o pozwolenie? Odejdzie i nawet się nie pożegna. – łkała Konstancja.
- Nie może. Zatrzymamy go. Wykurzymy tą pannicę. – powiedział Rodrigo, a łzy same mu spływały z twarzy. Przytulił żonę i razem zaczęli razem płakać.
**************************************
- Kochanie, kochanie!!!! Chodź tu szybko. Kate przysłała wiadomość!!! – krzyczał Federiko.
- Co?! Moje słońce przysłało wiadomość? – pytała Diana wbiegając do pokoju. Miała na sobie biały ręcznik i źle założone kapcie z łepkiem misia. A na twarzy miała maseczkę o okropnym brązowym kolorze.
- Kochanie to ty? – zapytał niepewnie Federiko patrząc na „intruza”.
- A co nie widać? – zadała pytanie urażona Diana.
- Co ty masz na twarzy?
- Maseczkę czekoladową.
- Jesteś pewna, że to jest maseczka czekoladowa?
- Tak jestem pewna. Jak chcesz to możesz sobie zjeść i zobaczysz, ze to jest czekolada.
- Nie wolę nie próbować. Uwierzę ci na słowo. – powiedział skrzywiony Federiko.
- O co ci chodzi?
- O nic. Zupełnie o nic.
- Skoro tak to już się przestań na mnie tak dziwnie patrzeć. I mów co to za wiadomość.
- Nie wiem. Jeszcze nie otworzyłem. Chciałem poczekać na tą emocjonującą chwilę na ciebie.
- Dobra nie gadaj tylko czytaj. – powiedziała Diana zdejmując maseczkę z twarzy.
- „Kochani rodzice przepraszam, że nie dotarłam na czas, ale w samolocie, którym miałam lecieć odkryto awarie silnika. Przepraszam jeszcze raz. Przylecę jutro i przywiozę ze sobą kokoś kogo musicie poznać. Całuje. Wasza Kate.” Jak to kogoś musimy poznać? Ja nic nie muszę. Tej dziewczynie to się chyba w główce poprzekręcało. Ja co najwyżej mogę go poznać.
- Nie przesadzaj. I się ciesz. Twoja córka przyprowadza do domu przyszłego męża!!! – krzyknęła Diana.
- Przyszłego męża? Czyli już nie będzie sama? Nie będzie starą panna? A już się bałem, ze żaden wariat jej nie ze chce.
- Ale znalazł się jakiś naiwny. Tylko mam nadzieje, że to będzie odpowiedni kandydat na jej męża. Już sobie wyobrażam ślub. To będzie najgłośniejsze wydarzenie tego stulecia. Co ja mówię tego tysiąclecia. Wszyscy będą wiedzieli, że Kate Uribe bierze ślub. Już ja się o to postaram. Sama zaprojektuje suknię dla niej. Będzie cudownie.
- Tak kochanie. Jak ty się do tego przyłożysz to będzie pięknie. Ale wiesz o czym pomyślałem?
- Nie mam pojęcia. Nie czytam w twoich myślach.
- Skoro Kate przyjeżdża dopiero jutro to dzisiejszy wieczór mamy wolny.
- No i co z tego?
- Może byśmy go wykorzystali?
- A niby jak?
- No ja nie wiem. Może... – zaczął Federiko.
- Wiem. Dokończymy grać w pokera. Muszę się odegrać. Co ty na to?
- Świetny pomysł. Ale ja miałbym inny pomysł. Moglibyśmy wygrzać łóżko. I spędzić w nim całą noc i cały dzień.
- A co to ja jakiś termos jestem żeby wygrzewać łóżko?
- No nie.
- W takim razie idziemy grać w pokera. Tylko muszę ubrać się w piżamę. I tym razem masz nie oszukiwać.
- Postaram się. – powiedział Federiko i udał się po karty.
*****************************
Diego położył się obok żony. Mocno ją przytulił i próbował zasnąć. Dochodziła trzecia w nocy. Kate obudziła się. Przetarła oczy. Rozejrzała się i nie wiedziała gdzie jest. Odkręciła się i zobaczyła swojego męża. Uśmiechnęła się i pogłaskała go po liczku.
- Kocham cię. – wyszeptała
- Ja ciebie też.
- To ty nie śpisz? – zapytała zaskoczona.
- Jakoś nie mogłem. Chciałem sobie popatrzeć na moją żonę. – uśmiechnął się i pocałował ją.
- Przepraszam. – powiedziała skruszona i przytuliła się mocniej do męża.
- Ale za co? Nie masz za co przepraszać.
- Ależ mam. To miał być wspaniały dzień, a wyszła jakaś tragedia. Nie powinnam pić. Wiem, że bardzo chciałeś spędzić ten dzień radośnie.
- No i spędziłem go radośnie. To był najlepszy dzień w moim życiu. Wreszcie jesteśmy razem i nic nas nie rozłączy. A te malutkie wpadki się nie liczą. To oznacza tylko, że nasze wspólne życie będzie bardzo interesujące. Nie będziemy się nudzili.
- Tego na pewno nie będziemy robili. Mogę się założyć, że nasi rodzice nie dadzą nam chwili wytchnienia. – powiedziała Kate i pocałowała namiętnie męża. – Jezu.
- Co się stało?
- Rodzice. Czekają na nas. Zabiją mnie.
- Nie martw się już to załatwiłem.
- Dziękuje. Jesteś kochany. – powiedziała Kate i zaczęła ponownie namiętnie całować swojego męża. – Wiesz o czym sobie pomyślałam?
- Nie mam pojęcia.
- Może i nasz ślub, przyjęcie i pierwszy dzień razem jako małżeństwo nie było takie jakie być powinno. Ale noc poślubna może być nic straconego.
- Pomyślałem o tym samym. Musimy popracować nad synkiem.
- Może się tak nie śpieszmy, bo nasi rodzice o ślubie jeszcze nie wiedzą, a ty mi chcesz już wnuczka zmajstrować. Zawału dostaną.
- I wreszcie będzie święty spokój.
- Kochanie nie można tak mówić. Oni nas kochają. Tylko dziwnie to okazują.
- Ja bym wolał, żeby mnie nie kochali.
- A kto by ci okazywał miłość?
- Ty oczywiście.
- Nie byłabym tego taka pewna.
- Nie gadaj tylko okazuj mi tu czułości. – powiedział Diego i zaczął całować swoja żonę.
- Jak sobie życzysz. – szepnęła Kate i zaczęła zdejmować swoją koszulkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|